Czas e-biznesu

Wszystkie najświeższe informacje o Polsce z Czasu e Biznesu.

Wewnątrz opuszczonego islandzkiego miasta pozostawionego w otchłani przez wulkan

Wewnątrz opuszczonego islandzkiego miasta pozostawionego w otchłani przez wulkan

Kiedy przejeżdżamy przez blokadę dróg, która uniemożliwia ludziom powrót do islandzkiego miasta Grindavik w związku z ostrzeżeniem o „nieuchronnej” erupcji wulkanu, nad autobusem wisi strach.

Jednak ochotnicze siły ratownicze pełniące służbę wartowniczą przy wietrze wiejącym z prędkością 32 mil na godzinę muszą przestrzegać ścisłych instrukcji islandzkiego ministra turystyki. W języku islandzkim jest mnóstwo szybkich kłótni i w końcu udaje nam się przez nie przejść.

Autobus po raz pierwszy przewozi światowe media od czasu, gdy uwagę świata przykuło początkowe trzęsienie ziemi o sile 5,2 w skali Richtera. Jednak po dniach stagnacji, obawach przed załamaniem się islandzkiej gospodarki i powszechnych pogłoskach, że cały kraj znika pod Oceanem Atlantyckim, rząd niechętnie zezwolił prasie na odwiedzenie tego miejsca.

Podróż obejmuje rozległą przestrzeń wulkanicznego piękna Islandii, z jej eterycznymi domami elfów wbudowanymi w skałę, co w przeszłości zmuszało planistów tego kraju do zmiany tras.

Pierwsi zagraniczni dziennikarze jadą zamkniętymi drogami w stronę islandzkiego wulkanu, który miał wkrótce wybuchnąć

Miejscowy mieszkaniec powiedział mi, że pierwsza osoba, która próbowała przenieść domostwo elfów, spowodowała pożar. Za drugim razem zmarła ich żona.

– Ale co stało się za trzecim razem? Pytam… bez odpowiedzi. Być może trzęsienie ziemi w Grindavik byłoby wystarczającą karą dla tego kraju, który boi się magii.

„Uważaj, co robisz” – ostrzegano mnie stuletnimi eufemizmami, gdy cegła tworząca część skrzyżowania dróg Ostorvegur i Ranarghatta rozpadła się pod moimi stopami i wpadła w szeroką czarną przepaść.

Pęknięcie zaczyna się na trawie, na małej skrawku, gdzie łatwo jest przeskoczyć z jednej płyty tektonicznej na drugą.

Omija Kościół luterański, a następnie zaczyna się otwierać, gdy para unosi się z niego z unoszącej się komory magmy, powodując chaos już kilometr poniżej.

Możesz podążać przepaścią aż do miejsca, w którym przedarła się przez plac zabaw dla dzieci, a następnie zatrzymaj się w pogańskiej świątyni z rzeźbami przypominającymi Stonehenge. Może błogosławieństwa Wikingów zadziałają.

Widziano dym unoszący się z dziur, w których według mieszkańców chowają się koty, ponieważ jest ciepło.

(Reuters)

To niegdyś tętniące życiem nadmorskie miasteczko stoi puste od 10 listopada – dnia, w którym ziemia się otworzyła i sprawiła, że ​​wszystkie dzieci i osoby starsze uciekły, nie wiedząc, co jest tuż za rogiem i czy kiedykolwiek jeszcze zobaczą swój dom.

Wczesne dekoracje bożonarodzeniowe wciąż wisiały, a rowery dziecięce zardzewiały na podwórku przed domem z potężną szczeliną z boku – po prostu dlatego, że przeszkadzały w drżącej szczelinie rozciągającej się od gór do małego miasteczka. I do Oceanu Atlantyckiego.

Linia uskoku biegnie od gór przez senne miasteczko do Oceanu Atlantyckiego

(Barney Davis)

Na jednej ulicy domy pochylają się teraz do przodu, a jedyny dom opieki w Grindavik dzieli duża szczelina.

Miejski sklep z rybami i frytkami nadal utrzymuje swoje krzykliwe reklamy, oferując dziwną chwilę wytchnienia od straszliwych burz gradowych, które co trzy minuty spadają na tego zdesperowanego Anglika.

Ewakuacja 3700 mieszkańców nie była łatwa. Poproszono ich o odcięcie prądu w swoich domach i zamknięcie wszystkich okien.

Pijane domy się walą, a w ich ogrodach pojawiają się pęknięcia

(Barney Davis)

Można zobaczyć znaki łopoczące na silnym wietrze, ogłaszające, że dom został pomyślnie opróżniony.

Ratownicy, wciąż niechętnie wracający na wyprawę, pamiętają moment, w którym prosili ludzi o opuszczenie domów, w których część się urodzili, i pozostawienie wszystkiego.

powiedział Jordis Gudmundsdottir z islandzkiego Departamentu Ochrony Ludności Niezależny„Musieliśmy szybko im wyjaśnić, co się dzieje, a potem powiedzieć, żeby się ruszyli, dokąd iść. Chcieliśmy po prostu im pomóc.

„Nadal jest tu niebezpiecznie. Dlatego nie wpuszczamy jeszcze osób prywatnych ani mediów. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego. Zwykle mamy kilka minut ostrzeżenia, aby wyjść, ale przy obecnej pogodzie mamy mniej niż to.

„To był trudny dzień, zwłaszcza dla ludzi, którzy tu mieszkają. Zawsze o nich myślimy i mamy nadzieję, że wkrótce wrócą do domu. Ale nie wiemy kiedy. „

Wychodząc, widzimy nieprzerwane wysiłki koparek kopiących rowy z lawą w celu ochrony elektrowni geotermalnej Svartersinje.

Gdyby doszło do erupcji wulkanu, co na szczęście z dnia na dzień wydaje się mniej prawdopodobne, wątpię, żeby ktokolwiek wrócił do Grindavik. Nie ulega jednak wątpliwości, że to urocze, przyjazne rodzinom miasto portowe już nigdy nie będzie takie samo.