- przez Orlę Guerin
- BBC News, Ankara
Recep Tayyip Erdogan mógł wzbogacić swoich zwolenników, śpiewając po swoim zwycięstwie – ale jest idealistą, jeśli chodzi o kandydowanie w wyborach.
Czytał wyborców lepiej niż ankieterzy, a analitycy wskazywali, że może zostać pokonany przez opozycję. Cóż, nie tym razem.
Jego przeciwnik – Kemal Kilicdaroglu – tracił do niego zaledwie cztery punkty procentowe. Nie ma wątpliwości, że prezydent Erdogan rozważy to, rozpoczynając swoją trzecią kadencję.
Ten strategiczny kraj NATO poszedł własną drogą, a większość wyborców opowiada się za sezonowym autorytaryzmem zamiast niesprawdzonej demokracji w postaci pana Kilicdaroglu.
Lider opozycji prowadził swoją kampanię jako Mr. Nice Guy, obiecując początkowo nową wiosnę dla Turcji. Później skręcił w prawo, obiecując powrót wszystkich uchodźców do domu. To zyskało dodatkowe poparcie ze strony nacjonalistów, ale niewystarczające.
Przywódca tureckich islamistów, pan Erdogan, ma stosunki ze swoimi zwolennikami, które sięgają 20 lat wstecz. Wielu religijnych konserwatystów jest takich jak on. Trzymali się go przez dobre i złe — i hiperinflację — dając mu kolejne pięć lat.
Gdy ogłoszono wynik drugiej tury, ulice stolicy, Ankary, zamieniły się w kalejdoskop tureckich flag, płonących klaksonów i okrzyków zwolenników Erdogana. Do jego specjalnie zaprojektowanego pałacu prezydenckiego, który ma ponad 1000 pokoi, przybyło mnóstwo ludzi. Jego przeciwnik obiecał udostępnić go opinii publicznej.
„Jesteśmy błogosławieni faktem, że nasz prezydent znów nas prowadzi”, powiedziała 50-letnia Hatice Duran, uśmiechając się szeroko pod chustą na głowie. „Nie ma większego uczucia niż to. Niech świat to usłyszy. Jest przywódcą, który rzucił wyzwanie całemu światu i dał całemu światu lekcję”.
Oto główna część jego apelu: pan Erdogan jest silnym przywódcą, nieugiętym sułtanem ostatnich dni.
Przesłanie wyborów jest takie, że wielu tutaj woli twardziela od miłego faceta.
Teraz jest odważniej. Opozycja w kraju jest poważnie dotknięta, a Kreml świętuje.
Takiego wyniku chciał prezydent Władimir Putin – i nic dziwnego, że jako jeden z pierwszych pogratulował prezydentowi Turcji. Putin zrobił, co mógł, aby przechylić szalę na swoją korzyść, w tym opóźnił zapłatę 600 mln USD (486 mln GBP) za rosyjski gaz ziemny.
Erdoğan wszedł do konkursu z wieloma zaletami: sprytem ulicznym, pospolitym wyczuciem i kontrolą 90% tutejszych mediów.
„Tylko Turcja wygrywa”, nalegał w swoim zwycięskim przemówieniu – ale nie tracił czasu na atakowanie opozycji i społeczności LGBT.
Oba mogą być teraz bardziej ukierunkowane, a prawa człowieka i wolność wypowiedzi mogą ulec dalszemu osłabieniu w nadchodzących latach. Niewiele jest tu mechanizmów kontroli i równowagi, a najdłużej urzędujący przywódca Turcji nie jest znany z powściągliwości.
Ci, którzy chcieli tu zmian – około 48 proc. głosujących – będą rozczarowani, być może przestraszeni.
Wielu przewiduje, że w życiu publicznym tej świeckiej republiki, która w październiku obchodzić będzie swoje stulecie, będzie więcej religii, a mniej wolności.
Turcja jest teraz podzielonym krajem z rozbitą gospodarką. Krytycy twierdzą, że prezydent nie ma rozwiązania dla obu.
A co wynik wyborów pozostawia sąsiadom Türkiye i sojusznikom z NATO? Będą ostrożni, wiedząc, że prezydent Erdogan często lubi wywracać do góry nogami ustalony porządek międzynarodowy.
„Zapalony komunikator. Specjalista od internetu. Czytelnik przez całe życie. Ekstremalny fanatyk telewizyjny. Muzykolik.”
More Stories
Aleksiej Nawalny: „Nie ma ciała dla ciała” podczas przygotowań rodziny do pogrzebu
Kto zastąpi Mitcha McConnella na stanowisku przywódcy Partii Republikańskiej w Senacie?
Ukraina zestrzeliła dwa kolejne rosyjskie bombowce