Czas e-biznesu

Wszystkie najświeższe informacje o Polsce z Czasu e Biznesu.

Recenzja „Gdyby te ściany mogły śpiewać”: Doc Spotlights Abbey Road Studios

Recenzja „Gdyby te ściany mogły śpiewać”: Doc Spotlights Abbey Road Studios

Można śmiało powiedzieć, że Abbey Road Studios to najlepiej udokumentowany obiekt nagraniowy na świecie, ale tylko jeśli policzy się przejście dla pieszych na zewnątrz. Poza tym, dziewięciopokojowa rezydencja zamieniona w studio nie spędziła dnia w kinowym słońcu, tak jak robią to bardziej skromne studia, takie jak Sound City w Los Angeles i Muscle Shoals w Alabamie. Rekompensując to swoim zabawnym potraktowaniem jest If These Walls Could Sing, pierwszy pełnometrażowy film dokumentalny Mary McCartney, która ma wspólne piekło Rolodex, do którego może się wykorzystać w zbieraniu skał, aby zawinąć opowieści, których oczekujesz i chcesz w filmie takim jak ten. Jest też na tyle sprytna, by wiedzieć, że facet pracujący z tyłu, który tynkuje razem te niezastąpione mikrofony z połowy wieku, też jest wart kilku sekund czasu na ekranie.

McCartney zaczyna swój film od pokazania jej zdjęcia dziewczynki w studiu, „zrobionego przez moją mamę, która była fotografem, i w zespole z moim tatą”. To nieśmiała wskazówka dla Paula McCartneya, aby zabrać go ze wspólną pamięcią rodziny, która przywiozła jej kucyka – zwanego Jet! – do studia, kiedy kręcili „Band on the Run” na początku lat 70-tych. To nieodparcie urocze otwarcie, nawet jeśli masz nadzieję, że nie ma zbyt wielu rodzinnych momentów filmowych.

Nie ma. Poza kilkoma ulotnymi fragmentami narracji i jednym lub dwoma pytaniami, znika całkowicie z filmu, a także zapewnia, że ​​niektóre supergwiazdy, które nie kupiły jej konia, otrzymają równy czas, Pink Floyd („Ciemna strona Księżyc” to tylko uczciwa część filmu) nieżyjącego już Villi Kuti. Wiesz, że doktor pozostanie na dobrej drodze, nawet jeśli młodszy McCartney dedykuje wczesny klip Jacqueline de Prey, wiolonczelistce, która była gwiazdą klasycznego crossoveru wśród mniej swingowych części Londynu i Wielkiej Brytanii w połowie drogi. Lata 60. – stwierdzenie, że Abby’s Way może stać się bardziej sławna w XXI wieku, to nie tyle jej produkcja rockowa, co sceniczne nagranie orkiestrowe dla Johna Williamsa i innych wielkich kompozytorów.

READ  Raper Croydon Flintz uderza w brytyjski „Mam talent” złoty dzwon

Williams, który po raz pierwszy wykonał tam „Poszukiwaczy zaginionej arki” i od tamtej pory nie pozostawił wiele po sobie, robi wszystko, co w jego mocy, aby opisać rzeczywiste cechy tego, co czyni Abbey Road wyjątkowym jako studio, a nie jako magiczne zaklęcie. Mówiąc o tym, co wydaje się być ogromnym pokojem używanym głównie do nagrywania, powiedział, że mógłby być większy: „Wyglądał na bardzo mały. Maestro wskazuje, że wygląda trochę jak pudełko na buty”. Podczas gdy stare sceny filmowe, tak jak to, co mieliśmy w Hollywood, ma ogromny rozmiar, więc jest dość wysokim echem i ładnym nalotem, co może odwracać uwagę od konkretnego zawiasu i narzędzi. Abbey Street wyglądała idealnie… Nie była zbyt dźwięczna, ani tak sucha, że ​​nie miała wokół siebie ładnego kwiatu”.

Ale filmy dokumentalne Disneya nie wybrały tego filmu, ponieważ Williams pojawia się tak dobrze, ale dlatego, że ostatnio tak dobrze radzą sobie w biznesie Beatlesów. „If This Walls Can Sing” ma sporo fajnych momentów Fab, aby zaspokoić to pragnienie (jak Ringo Starr niespodziewanie wylewający się na White Album „Yer Blues”, który w końcu poszli do schowka, aby nagrać). Ojciec Mary zauważył stare brzmienie fortepianu, które Beatlesi pożyczyli w połowie lat 60. od nowej aktorki, pani Mills, i usiadł, by zagrać na nim „Pani Madonna”. Reżyser powołuje również innego świadka, syna George’a Martina, Gilesa Martina, aby dać jaśniejszy wgląd w zespół i studio, a ona zna dobrego potomka, kiedy go widzi.

Czy studio jest „duchowe”? Nile Rodgers wyraża tę ideę – „to jest magiczne u artystów, ale artyści są przesądni” – zanim naprawdę pozwoli producentom i artystom na szybsze łączenie się w szanowanym studiu, ponieważ mają wspólny strach przed byciem tam. W wywiadzie tylko audio wschodząca gwiazda Kate Bush opowiada o historycznej niechęci studia do przemalowywania, obawiając się, że jakakolwiek drobna zmiana wpłynie na dźwięk (chociaż odkąd tam była, sprawy mogły się popsuć). Giles Martin mówi: „Myślę, że to trochę tak, jakbyś nie miał czyścić czajnika. Powinieneś zostawić resztki herbaty, ponieważ herbata potem wsiąka”.

READ  Jak hala przekształca relikt historii Pittsburgha w nowoczesne mieszkania

W większości film ma tendencję do bycia zbiorem mikroartykułów o indywidualnych doświadczeniach związanych z nagrywaniem, co prawdopodobnie powinno być. Jimmy Page, który był gitarzystą podczas sesji piosenki „Goldfinger” z 1964 roku, opisuje, jak Shirley Bassey przedłużyła tę ostatnią nutę, aż faktycznie załamała się. Byłby to punkt kulminacyjny filmu, gdyby nie został zastąpiony starym fragmentem filmu z połowy lat 60. z nastoletnim Page, z którym ITV przeprowadził wywiad na temat jego doświadczeń w ówczesnym EMI Studio, gdzie uczestnicy spotkania mówią, że: gracz sesyjny „rozczarowuje” – mówi To tak głośno, że wydaje się, że nie ma jeszcze wpływu na dojrzewanie.