Czas e-biznesu

Wszystkie najświeższe informacje o Polsce z Czasu e Biznesu.

Philip Norman stawia sobie za cel przedłużoną obecność robotów w naszym życiu

Philip Norman stawia sobie za cel przedłużoną obecność robotów w naszym życiu

„Dzień dobry”, powiedział ekran mojego komputera, kiedy go włączyłem, aby to napisać.

„Witamy z powrotem” – powiedział kilka minut później, gdy wróciłam z wycieczki do łazienki.

Sympatyczny towarzysz pisarza w godzinach dobrowolnej samoizolacji i wiecznie kruchego egoizmu?

Właściwie nie – ta maszyna to elektroniczne gadające usta, które często łykałbym po mojej szyi, gdyby je miał.

Dla mnie nie jest to ciągłe kapanie wiadomości na ekranie, ale próby nadania im „ludzkiego” wyglądu. Co moim zdaniem powinno oznaczać, że wygląda jak programiści – na podstawie tego przewodnika urodzili się jedni z najbardziej irytujących ludzi.

Powiedzmy, że szukałem czegoś w Google, ale jest usterka Wi-Fi uniemożliwiająca dostęp do tego. Na ekranie pojawi się znak zapytania wewnątrz bańki myśli i serii kropek.

„W porządku”, mówi wiadomość, jakby komputer drapał się w głowę z zakłopotaniem i wstydził się mnie zawieść, „Wygląda na to, że nie możemy znaleźć twojej strony…”

Inna wersja mówi „Ups!” Zamiast „Hmmm” dodaje niezdrowo: „Pospiesz się, bo bez ciebie sieć nie byłaby taka sama”.

Na moim (wprawdzie starym) komputerze nawet funkcji „zapisz” nadano osobowość. Zamiast „Zapisz” lub „Zapisz zmiany?” , pojawi się komunikat „Czy chcesz zapisać zmiany?”. Z czymś, co wydawało mi się chytrym pchnięciem i mrugnięciem.

Młody inżynier Google został niedawno zwolniony za sugerowanie, że „sztuczna inteligencja” może żywić uczucia i emocje, które zasługują na taki sam szacunek i empatię jak człowiek. Czy powinniśmy więc nauczyć się żyć na równi z naszymi satelitami i bluetoothem, czy – z naszą wiedzą – stać się uciążliwymi podgatunkami, jak boty w Blade Runnerze?

Nawet nasze samochody są teraz zatłoczone w obecności długiego robota, z satelitami, niewidzialnymi monitorami, które wskazują, że ktoś przejeżdża z dziesięciu po każdej podróży i telefonem obsługującym technologię Bluetooth, który ogłasza „Jestem podłączony!” Z literami rozlewającymi się po jego małym niebieskim ekranie, który wygląda praktycznie na orgazm.

READ  Recenzja Diablo II: Resurrection – Stos starych kości

Nasz głos w nawigacji satelitarnej jest głosem młodej, kulturalnej Angielki, ale jest dostępny w każdym regionalnym akcencie oraz w wersjach dla celebrytów, w tym Toma Cruise’a, Homera Simpsona i Dartha Vadera.

Och, ja, nigdy tak naprawdę nie pogodziłem się z dokuczliwym uczuciem nieznajomego w samochodzie, który powinien znać drogę, ale zamyka się, by martwić się długimi okresami i robi słyszalne zmarszczenie brwi, jeśli jego wskazówki nie są przestrzegane dosłownie.

Kto by się domyślił, że taką cichą pogardę można umieścić w frazie „przeliczanie ścieżki”?

Pamiętam, jak kiedyś oglądałem telewizyjny film dokumentalny o brytyjskiej parze jadącej do Francji, by założyć hodowlę ślimaków – oczywiście przed Brexitem – pod nadzorem imponującej kobiety z nawigacji satelitarnej.

W połowie podróży byli bliscy rozwodu, a żona oskarżyła męża, że ​​faworyzuje nawigację satelitarną nad nią.

Prorocy literatury z połowy XX wieku, tacy jak George Orwell i Aldous Huxley, przedstawiali maszyny, które miały zdominować nasze życie, jako bezosobowe i uparte, ale okazało się, że jest zupełnie odwrotnie.

W rzeczywistości młody inżynier Google został niedawno zwolniony za sugerowanie, że „sztuczna inteligencja” może żywić uczucia i emocje, które zasługują na tyle samo szacunku i empatii, co człowiek.

Czy powinniśmy więc nauczyć się żyć na równi z naszymi satelitami i bluetoothem, czy – z naszą wiedzą – stać się uciążliwymi podgatunkami, jak boty w Blade Runnerze?

Zawsze zastanawiałem się, kto tworzy głosy nawigacji satelitarnej, automatyczne sekretarki i systemy mowy publicznej – niezależnie od tego, czy jest to samodzielna kariera, czy odskocznia do West Endu lub Royal Shakespeare Company. Najbardziej wszechobecnym ostrzeżeniem bezpieczeństwa musi być stale działający alarm bezpieczeństwa na stacjach kolejowych i w pociągach (gdy pracownicy nie strajkują) jako wysublimowany przykład zachowania copywriterów: „Jeśli zobaczysz coś, co nie wygląda dobrze, BTP tekst. Rozwiążemy to. Zobacz, powiedz to, schludnie.

READ  Czy naprawdę chcesz zamienić miejscami gry Wind Awakened i Twilight Princess?

To, czego boleśnie brakuje w tym pilnym przesłaniu, to poczucie pilności. „Coś jest nie tak” odnosi się tylko do jakiegoś błędu społecznego, takiego jak noszenie brązowych butów w niebieskim garniturze lub jedzenie groszku nożem. Podejrzane torby lub paczki, jak wiemy, nie są łatwe do „sortowania”. I to brudne „spójrz, powiedz i załatw”, za które jakiś twórczy geniusz musi zapłacić fortunę, podważa całą sprawę, mówiąc nam, że nie musimy się martwić, kiedy oczywiście to robimy.

Moim największym wstydem jako osoby obeznanej z technologią jest to, że nigdy nie konsultuję się z Siri, uniwersalnym źródłem wszelkiej wiedzy, którą można przywołać samym głosem. „Cześć, Siri”, słyszy się ze wszystkich stron. Jakie jest prawdziwe imię Johna Wayne’a? lub „Hej Siri, jak zrobić idealny sos holenderski?” lub „Hej Siri, jaki jest PNB Uzbekistanu?”

Siri, która naturalnie zakładała, że ​​jest kobietą, była rozwścieczona moim milczeniem i ciągle przerywała moje poszukiwania innych rzeczy, pytając: „W czym mogę ci pomóc?” Podążaj za nim w kilka sekund, używając „Słucham”.

Pewnego dnia pod presją autora odpowiedziałem: „Wypierdalaj”.

– Nie odpowiem – powiedział nieoczekiwany głos, prawdopodobnie jej ochroniarz lub chłopak z internetu.

Przepraszam Siri.