(powtórzy się bez zniekształceń w tytule, bez innych zmian)
Autor: Gergeli Szakas
BUDAPESZT/BUCHAREST (Reuters) – Mati Sosnia przemierzał mroźne ulice Bukaresztu w poszukiwaniu choinki, na którą mógł sobie pozwolić, ale biorąc pod uwagę gwałtownie rosnące ceny przedmiotów codziennego użytku, obawia się, że on i jego rodzina będą musieli ją odłożyć w tym roku.
Podobnie jak miliony innych, 42-letni rumuński pracownik budowlany odczuwa presję rosnącej inflacji, która rozszerza się w Europie Środkowo-Wschodniej w wyniku tarcia w łańcuchu dostaw, napiętych rynków pracy i presji na wzrost płac.
Średnio ceny surowców w regionie rosną tak szybko, jak w co najmniej dekadzie, o około 7% w porównaniu z rokiem poprzednim, aw niektórych przypadkach znacznie więcej. W stolicy Rumunii koszt choinek wzrasta o 20% do 30%.
„Sto lei (około 23 dolarów) to dla mnie teraz za dużo”, powiedział Susny, ojciec dwójki dzieci. „Znalezienie odpowiedniego drzewa w tym roku wydaje się mniej prawdopodobne”. „Ceny wszystkiego bardzo szybko poszły w górę”.
Banki centralne w regionie, które od czerwca wiodą drogę UE do podnoszenia stóp procentowych, wydają się być przekonane, że nadal można uniknąć wyniszczającej spirali cenowej.
Jednak na dowód tego, co ekonomiści i bankierzy centralni nazywają efektami drugiej rundy inflacji, płace już rosną, a pracodawcy i konsumenci zaczynają dostosowywać swoje zachowanie.
Powiedział Sandor Baja, dyrektor generalny firmy rekrutacyjnej Randstad na Węgrzech.
„Myślę, że pracodawcy z pewnością będą musieli podnieść płace średnio o dwucyfrowe liczby w przyszłym roku. Wynika to (także) z sytuacji na rynku pracy”.
Według sondażu przeprowadzonego przez agencję STEM/MARK w Czechach jedna piąta pracowników jest skłonna zmienić pracę, jeśli ich zarobki nie wzrosną zgodnie z cenami. Tymczasem sondaż Business Alliance z października pokazał, że ponad połowa firm przemysłowych podniesie ceny o ponad 5% w przyszłym roku.
Ogromne budżety wydatków?
Najnowsze dane wskazują, że inflacja w całym regionie wynosi około 7%, najwyższa od dwóch dekad w Polsce, najwyższa od 13 lat w Czechach i Rumunii oraz najwyższa od 14 lat na Węgrzech.
Prognozy banku centralnego wskazują, że inflacja zbliża się do średnio 6% w tych czterech krajach w przyszłym roku, co jest najwyższą średnią w regionie od czasu kryzysu finansowego z 2008 roku.
James Riley, analityk Capital Economics, przewiduje, że leżąca u podstaw presja cenowa utrzyma wysokie liczby w Europie Wschodniej do 2023 r., a sama żywność doda dodatkowy punkt procentowy w 2022 r.
Powiedział, że podwyżka stóp procentowych miałaby efekt łagodzący, ale ogromne budżety wydatków, zwłaszcza w Polsce i na Węgrzech, mogą ponownie wywołać presję.
Ekonomiści twierdzą, że zapowiedziane przez polski rząd obniżki podatków na benzynę, gaz i energię elektryczną zmniejszą szczyt inflacji na początku 2022 r., ale polityka świadczeń pieniężnych dla gospodarstw domowych może doprowadzić do wyższej inflacji w dalszej części roku.
Dla części polskich kupujących zmiana cen została już zaznaczona.
„Najbardziej widać to podczas codziennych zakupów. Warzywa, owoce i inne produkty codziennego użytku. Jeśli chodzi o prezenty, to budżet zazwyczaj czerpie się z góry” – powiedziała warszawiaczka Izabela Sarnosińska.
„Kiedy idę do sklepu i kupuję to, co zwykle kupuję, zamiast 150 zł płacę teraz 200 zł”.
występuje obrzęk
Na Węgrzech – gdzie premier Viktor Orban, przed którym stoi zacięta walka o reelekcję w przyszłym roku, podniósł płacę minimalną o około 20% – bank centralny przyznał, że inflacja przebiega od cen energii i paliw do towarów przemysłowych.
Organizacja charytatywna Food for Life, która zapewnia bezpłatne posiłki dla ponad 13 000 zubożałych Węgrów, musiała ograniczyć asortyment darów żywnościowych do dziesiątek pozycji z około 22 w poprzednich latach, pomijając droższe produkty, ponieważ ceny są „zbyt wysokie”. – powiedział jej prezes Attila Szani. Carl podczas mobilizacji darowizn.
Tymczasem Węgierskie Stowarzyszenie Materiałów Budowlanych wskazało na wzrost cen o 10-20% ze względu na wyższe koszty energii i transportu.
Na rynku w Budapeszcie niektórzy twierdzą, że obecnie wydają około 100 000 forintów (310 dolarów) miesięcznie, mniej więcej dwie trzecie średniej emerytury, na samo jedzenie.
„Nie wiem dokładnie, ile kosztuje wszystko”, powiedziała 62-letnia Zsuka, która odmówiła podania swojego nazwiska. „Wiem tylko, że stać mnie na dużo mniej niż wcześniej za tę samą kwotę”.
(dolar = 322,67 forintów)
(1 USD = 43907)
„Certyfikowany guru kulinarny. Internetowy maniak. Miłośnik bekonu. Miłośnik telewizji. Zapalony pisarz. Gracz.”
More Stories
Restauracja No. 79 to polska kuchnia fusion w Hammonton
Polscy zwolennicy opozycji świętujący zwycięstwo Solidarności w 1989 roku
Żadna kultura nie przetrwa bez tożsamości i patriotyzmu: polski wicepremier