Czas e-biznesu

Wszystkie najświeższe informacje o Polsce z Czasu e Biznesu.

Desperackie działania w kontekście kryzysu mieszkaniowego ogarniającego Polskę

Desperackie działania w kontekście kryzysu mieszkaniowego ogarniającego Polskę

biedna klasa średnia

Wynajęcie mieszkania w polskim mieście jakim jest Warszawa staje się coraz trudniejsze. Nie dość, że czynsze poszły w górę aż o 50 proc., to jeszcze po dniu lub dwóch z rynku zniknęła nowa podaż.

Eksperci tłumaczą, że do tej sytuacji doprowadziła idealna burza. Podobnie jak inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, Polskę dotknęła inflacja, która w styczniu wyniosła 17,2 proc. rocznie. Aby temu przeciwdziałać, bank centralny podniósł stopy procentowe, co doprowadziło do znacznego zaostrzenia warunków udzielania kredytów hipotecznych; Przy mniejszej liczbie osób, które mogą kupować, wzrasta konkurencja w wynajmie. Ponadto w Polsce nadal mieszka około 1 miliona ukraińskich uchodźców, z których zdecydowana większość korzysta z rynku regularnego wynajmu po tym, jak państwo polskie nie zapewniło długoterminowych alternatyw.

Deweloperzy wciąż budują — w Polsce powstaje średnio około 150 000 domów rocznie — ale wysokie koszty budowy napędzają wyższe ceny sprzedaży, co w połączeniu z trudniejszymi warunkami kredytu hipotecznego sprawia, że ​​wiele nowych mieszkań jest nieopłacalnych.

Według Komitetu Obrony Praw Lokatorów, organizacji z siedzibą w Warszawie, wynajem kawalerki jednopokojowej w stolicy Polski kosztuje obecnie 2500-3000 złotych (500-650 euro) miesięcznie, podczas gdy wynajem kawalerki dwupokojowej jest zasadowy. Mieszkanie bez problemu może kosztować 3500-4000 zł (650-850 euro).

Według GUS przeciętne miesięczne wynagrodzenie w Polsce w 2022 r. wyniosło 4800 zł netto (ok. 1000 euro), co oznacza, że ​​obecnie duża część osób jest zmuszona wydawać na czynsz ponad dwie trzecie swoich dochodów. Posiadacze kredytów hipotecznych odnotowali znaczny wzrost ich miesięcznych płatności, co skłoniło rząd do rozważenia wprowadzenia rocznych „wakacji” w płatnościach.

Ale politycy są pod presją, by zrobić więcej. Rząd PiS obiecał, że od lipca będzie subsydiował kredyty hipoteczne zaciągane przez osoby kupujące pierwszy dom, dając stałe 2-procentowe miesięczne oprocentowanie (plus dodatkowe koszty bankowe) przez pierwsze 10 lat pożyczki.

READ  Posty przypominające | Beyond Walls ożywia Chicobi dzięki światowej klasy talentom

W odpowiedzi lider głównej opozycyjnej Platformy Obywatelskiej Donald Tusk obiecał w lutym, że jeśli zostanie wybrany, jego partia będzie dopłacać do kredytów hipotecznych na zero procent, a także zapewni 600 zł dopłaty do czynszu.

„Oba krańce politycznego spektrum obiecują wprowadzenie narzędzi wspierających posiadanie domu” – mówi BIRN Piotr Liss, ekspert mieszkaniowy z Uniwersytetu Łódzkiego.

„Wydaje się, że nacisk kładziony jest na klasę średnią, ponieważ jest to najbardziej opłacalna rzecz, jeśli chodzi o zyski wyborcze” – mówi Lees. „Tymczasem w ogóle nie myśleliśmy o tym, jak rozwiązać podstawowe problemy dotykające mniej szczęśliwych członków społeczeństwa”.

Polacy na ogół postrzegali posiadanie domu jako cel życia, być może w odpowiedzi na dziesięciolecia komunizmu, kiedy własność prywatna była zakazana. Co zaskakujące, badania Lise pokazują, że jest to nadal prawdą wśród młodych Polaków, mimo że zakup nieruchomości stał się bardzo kosztowny, aw innych krajach europejskich panuje tendencja do wynajmu.

„Osiemdziesiąt procent studentów, z którymi rozmawialiśmy, powiedziało, że chce być właścicielami domów, podczas gdy 40 procent powiedziało, że chce tego za wszelką cenę, uważając, że odrzucenie tego byłoby życiową porażką” – mówi Lees. „Obawiam się, że jeśli państwo nie wyjaśni im niebezpieczeństw związanych z takim podejściem, popełnią błędy, które będą ich kosztować trzy dekady zadłużenia”.

Eksperci mieszkaniowi twierdzą, że zarówno oferty PiS, jak i opozycji zostaną szybko zaakceptowane przez tych, którzy będą w stanie zabezpieczyć kredyt hipoteczny po wdrożeniu proponowanych środków, którym często będzie lepiej. Z biegiem czasu środki te doprowadzą do dalszego wzrostu cen nieruchomości, czyniąc mieszkania mniej dostępnymi dla niższej klasy średniej lub ubogich.